Fiskars Edge – lepsze wrogiem dobrego?1. WstępemDzięki uprzejmość „Ostrego sklepu” miałem wraz z kolegami z forum możliwość potestowania dwóch noży z niedostępnej jeszcze ogólnie serii Fiskars Edge. To co od razu rzuciło mi się w oczy to niebanalna estetyka. Matowa czerń z lekko agresywną nutką koloru pomarańczy, ładnie wyoblony brzuszek ostrza i stosunkowo duża i zdawało by się wygodna rękojeść. Samo ostrze wyglądało się być gdzieś pośrodku europejskiej i japońskiej szkoły noża. Ni to chief ni Santoku ale wygląd na zdjęciu zachęcił mnie do zgłoszenia do testów. Nieco mniej urzekł mnie mniejszy, zębaty brat, Wydał się takim lekko upośledzonym krewnym na siłę wciśniętym w nowomodną stylistykę. Jak się okazało przeczucie mnie nie myliło.
Z lekką niecierpliwością oczekiwałem na paczkę, mając nadzieje że znajdę następcę dla wysłużonego starszego brata obu noży – Fiskarsowego blaszanego Santoku (takiego samego jaki dostępny jeszcze niedawno w biedronce). Jako mój pierwszy i w zasadzie jedyny, duży, stricte kuchenny nóż sprawdzał się do tej pory bardzo dobrze i tak naprawdę poza stroną estetyczną nie mam do niego żadnych zastrzeżeń. W tej recenzji będzie służył jako materiał porównawczy, łącznie z nieśmiertelnym Victorinoxowym pikutkiem.
2. Estetyka W dniu w którym paczka w końcu nadeszła przeżyłem mały zawód. Po estetyce którą kupił mnie ten nóź pozostało tylko wspomnienie. Nie chodzi tu tylko o fakt że czarna powłoka się kruszy ale o fakt że nóź okazał się… nieco pokraczny. Największe zdziwienie wzbudził we mnie czubek, a raczej dziób. Chciałoby się żeby linia czubka opadała łagodnym łukiem ku dołowi, natomiast w pewnym momencie łuk en przechodzi w linię prostą i kończy jakby przedwcześnie. Być może tak miało być, być może jest to kwestia wielokrotnego ostrzenia, a być może po prostu się nie znam. Trudno.
Co do powłoki - kruszy się. Tak właśnie: kruszy. Nie wyciera się w „szlachetny” sposób tak jak inne z którymi się spotkałem, a z drugiej strony nie obłazi tak jak tani lakier z niektórych noży Cold Stella. W paru miejscach odniosłem wrażenie jaśniejszych plam tu i ówdzie.
I jeszcze jedno - ostrzeni nie jest symetryczne względem rękojeści .
Ogólnie to normalny używany nóź. Moje biadolenie bierze się z tego że głównym wabikiem była jego stylowość, która jak widać nie wytrzymała próby czasu. Miałem nadzieję że z ergonomią będzie lepiej.
3. ErgonomiaMyliłem się. Rękojeść ma profil spuchniętego prostokąta. Nie wiem czy to przyzwyczajenie czy po prostu coś jest nie tak ale krawędzie wypadają akurat tak że gniotą mnie w stawy. Naprawdę nie wiem czy problemem jest projekt czy budowa moich rąk. Miałem wrażenie trzymania w ręku z grubsza oszlifowanej prostokątnej listwy. Z Małym jest jeszcze gorzej. Rękojeść jest bardziej kwadratowa i jeszcze bardziej nie chce się ułożyć w ręku. Miałem wręcz wrażenie że ma tendencję do przekręcania się, zwłaszcza w mokrej dłoni. Panowie projektanci – coś poszło nie tak. Zwłaszcza jeśli położymy obok Santoku i pikutka. Rękojeść tego pierwszego jest o wiele bardziej ergonomiczna, ma obło - kropkowatym kształt w praktycznie każdym przekroju układa się po prostu lepiej. Próbowałem w obu rękach w wielu chwytach. Santoku wygrywa w każdym. Podobnie ma się sprawa z zębaczem – Pikutek mimo pozornej toporności leży lepiej.
Faktura rękojeści jest dosyć neutralna. Po prostu jest. I znowu w moim mniemaniu in minus do konkurencji – tam fakturę czuję się, wytwarza trakcję i nawet jeśli to tylko kwestia „wyczucia” bardziej niż rzeczywisty efekt.
4. PracaNoże ślizgają się po ciętym materiale. Nieważne czy ostrzony na lustro czy z grubsza na diamentach. Żeby wgryźć się w cięty materiał trzeba przyłożyć sporo siły. Dopiero po pewnej chwili czujemy że nóź zaczyna ciąć. I tutaj jest bardzo dobrze. Powłoka działa trochę jak film poślizgowy do tego pełny płaski wysoki szlif pozwała na całkiem dobre cięcie.
Zębacz co tu dużo mówić daje ciała na całej linii. Ślizga się klinuje – jest po prostu zły. Dałem sobie po prostu spokój w pewnym momencie i po prostu zaprzestałem pracy nim bo był co najmniej frustrująca.
Dłuższa praca nie jest tak zła sugerowałoby niedopasowanie rękojeści do mojej dłoni. Czuć pewien dyskomfort ale to tylko dyskomfort. Żadnego bólu żadnych otarć. I jest to na swój sposób zaleta tego noża bo doświadczenie mówi mi że nie zawsze rękojeść która idealnie leży podczas przymiarki równie dobrze sprawdzi się przy dłuższej pracy.
Cóż jeszcze mogę powiedzieć? Ujmę to tak: tym nożem się po prostu pracuje. Bez szału , bez jakiś totalnych rozczarowań. Po prostu tną, może mało agresywnie ale ktoś kto nie macał wcześniej uber agresywnych stali będzie co najmniej zadowolony.
Całą reszta obsługi sprowadza się do literalnie opłukania wytarcia i przejechania po 10 razy na brązowych. Nic więcej nie potrzeba robić. Noże są praktycznie bezobsługowe.
5. PodsumowanieCzy kupiłbym teraz ten nóź? Nie, niezależnie od ceny. Czy ty powinieneś kupić te noże? Jeśli bardziej zwracasz uwagę na wygląd, a nie masz zamiaru pracować nimi godzinami a jedynie od czasu do czasu przez parę minut możesz się nad nimi zastanowić. Jak pisałem na początku : dla mnie największym plusem był wygląd i jako uzupełnienie modnej kuchni sprawią się idealnie. Pod warunkiem że nie będą za często używane bo z czasem stracą swój urok.
Dla kogo jeszcze? Jeśli będą odpowiednio tanie duży może być dobrym nożem dla poczatkujących. Będzie stanowił całkiem niezły punkt odniesienia przed ew. zakupem czegoś lepszego.
Co do małego – do pikutka nawet się nie zbliża. Wrażenie jest podobne do taniego noża do warzyw z marketu. Da się pociąć ale po co się mordować skoro są lepsze. Wydaje mi się ze to kwesta źle zaprojektowanych zębów Niby mały detal a potrafi zepsuć dobrze zapowiadający się nóż.
Ed:
Garść fotków średniej klasy:
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()