Jak obiecałem, dokładam parę zdjęć z roboty przy zakupionych blankach.
Choć może najpierw mała przestroga dla początkujących jak ja.
Otóż wydaje się, że naturalna kolejność nauki powinna być taka: najpierw oprawiamy gotowego (kupionego) fultanga, potem hidena, po nim sami wykonujemy blank jaki nam najbardziej pasuje (z gotowej blachy albo płaskownika) i na końcu jeśli starczy zapału i możliwości zabieramy się za wykuwanie stali i ewentualnie robienie damastów.
Tak mi się wydawało, ale ponieważ z natury lubię utrudniać sobie życie, nie udało mi się zachować tej kolejności, mimo szczerych chęci.
Kupiłem piękny blank ENZO Trapper D2/Scz i ponieważ zawsze przykładam się do swojej roboty (a zwłaszcza do hobby) zacząłem od projektu i plastelinowego modelu rękojeści.
![]()
![]()
i tu zaczęły się schody. Okazało się, że gotowe otwory w blanku nie pasują do mojej koncepcji, a ja za cholerę z koncepcji nie chciałem rezygnować więc zacząłem się siłować z zahartowanym blankiem ze stali D2. W tedy jeszcze nie wiedziałem, że nie mam szans przewiercić tego w mieszkaniu.
Zakupiłem statyw do wiertarki, kilka najlepszych wierteł jakie były w sklepach, całość dla chłodzenia wstawiłem do miski z zimną wodą z mydlinami (pomysłu raczej nie naśladujcie) i .... kicha, wiertła połamałem a blank nawet nie został zarysowany. Po konsultacjach z "fachowcami", doradzono mi kupić wiertła widoiwe i naostrzyć je do wiercenia w stali. Kupiłem więc 6 takich wierteł i oddałem ślusarzowi do naostrzenia na specjalnej maszynce, znowu powtórzyłem cyrk z chłodzeniem i ...
Tym razem po stępieniu połowy i wyłamaniu drugiej połowy udało mi się zagłębić w jednym otworze na może 0.2mm, a blank gruby na 3mm i otworów 4

![]()
Musiałem uznać wyższość D2 nad moimi możliwościami. Oczywiście doradzano mi odpuszczenie stali nawiercenie i ponowne hartowanie, ale blank ma ładną powłokę antykorozyjną (nie wiem jak się nazywa - może ktoś wyjaśni jak się to robi?). Wiedziałem że po ponownym hartowaniu blank nie będzie już tak wyglądał a ja jak powiedziałem jestem dość uparty i nie zamierzałem z niczego rezygnować. W końcu znalazłem zakład, w którym za słoną opłatą wydrążono mi elektrodrążarką otwory tam gdzie chciałem i takie jak chciałem, drążenie każdego otworu trwało blisko godzinę.
![]()
ale dopiąłem swego

![]()
![]()
Ponieważ, wiercenie i gromadzenie materiałów (corian na okładki) trwało długie tygodnie to rozpocząłem oprawianie Lauri Carbon 63:
![]()
W końcu jednak mogłem wrócić do swojego noża
![]()
Dziś po paru miesiącach (bo noże to tylko hobby, a wolnego czasu nie mam zbyt wiele) nóż wygląda tak:
![]()
![]()
![]()
jak widać jeszcze sporo pracy. Nie udało mi się tak dopasować okładek corianowych żeby nie było szczelin między alpaką a corianem, wstawię tam milimetrowej grubości blaszki z alpaki z jakimś rzeźbieniem, mam je nawet już wycięte i dopasowane, ale nie wiem kiedy je wyrzeźbię. Może ktoś ma jakiś dobry patent na wstawienie takich okładek bez szczelin (ale bez użycia frezarki czy innych laserów), na razie mam pomysł żeby z modeliny wykonać odcisk dopasowanego kształtu i odwzorować go w corianie, może się uda.
Kolejna rzecz jaka kuje mnie w oczy to widoczne pod światło ślady nitów, mimo ze nity z prętów alpaki i okucia też z alpaki. Pewnie będę musiał nauczyć się grawerki żeby coś wygrawerować na bolsterach

(tak poważnie może ma ktoś namiar na jakieś kursy grawerowania w okolicach śląska?)