Lubię sobie ostatnio łazić po nadwislańskich krzakach. Miejscami mozna zapomnieć, że to pieprzona Warszawa.
Swoja drogą fajnie, że kilka kilometrów od centrum stolicy państwa srodkowoeuropejskiego można znaleźć niesamowite olszyny i klimatyczne starorzecza że ojapierdolę. Przy okazji, na jednym z przystanków przetestowałem nową zabawkę, czyli menażkę szwedzkiej armii i zrobiłem kilka fotek. Trochę żarcia, ognia, noży i gadzetów. Nie wiem za bardzo gdzie to wrzucić - Ostra Kuchnia pasuje chyba najlepiej.
Częśc pierwsza. Kamieniołom i wybrzeże.
![]()
Miejscowe łabądki, nie wiedzieć czemu, na mój widok oddaliły się pospiesznie w sobie tylko znanym kierunku (zoom x14):
![]()
Przy pomocy specjalnej łyżki do butów udało mi się sciagnąć buciora celem zmiany bandaża na napuchniętej kostce.
![]()
Skrzesałem ogień.
![]()
I powiesiłem menażkę z wodą nad kuchnią.
![]()
Tre kronor. Fallknivenowcy sie ucieszą.
![]()
Polowa deska do krojenia, oraz naturalne i nienaturalne ingrediencje na zupę (była jeszcze Harrisa, ale nie załapała się na fotkę).
![]()
Woda zaczyna się gotować.
![]()
Marblesiak i zupa (przelana do menażki hamerykańskiej).
![]()
![]()
Mycie garów.
![]()
A potem siadły mi baterie w aparacie.

Ale co się nałaziłem to moje. Znalazłem przy okazji cmentarzysko płaskodennych pychówek. Nastepnym razem poprzyglądam im się bliżej.
Ktoś chce się wybrać w przyszły weekend?