Wytop miał być przedwczoraj ale... dzwoni szef "przyjedź trzeba poskładać silnik"
Wczoraj pogoda do duszy ale co tam idę robić. Oczywiście schody od początku:
Piec się sypnął, pękł jeden tygiel, przepakowałem do drugiego - wsadziłem do zagrzanego pieca
puściłem palnik i tygiel wybuchł. Pewnie miał trochę wilgoci. Polazłem do domu z gulem jak cholera.
Dzisiaj na spokojnie w podsuszonym tyglu, piec z pół godziny na małym dmuchu na drewnie
i dopiero na full. Efekt na razie taki: