Reklama

Rough Rider 966 Midnight Swirl - seria Trapper

Zaczęty przez Ypoznan, 04-05-2012, 23:43:16

Ypoznan

Rough Rider 966 Midnight Swirl - seria Trapper
Autor: riot
Prawie dwa lata temu, zupełnie niespodziewanie dla mnie, otrzymałem od Redakcji Knives.pl pewien nóż, który świetnie służy mi do dziś. Jest to scyzoryk marki Rough Rider, model 966 Midnight Swirl. Po tym czasie użytkowania - nieciągłego wprawdzie, niemniej w miarę regularnego - chciałbym podzielić się kilkoma spostrzeżeniami na temat tytułowego modelu. Tym bardziej, że marka ta jest na naszym rynku relatywnie słabo znana i niedoceniona. O ile mi wiadomo, na forum znajduje się tylko jeden opis noża sygnowanego logo firmy Rough Rider. Zacznijmy więc od początku...
Skąd wzięła się nazwa firmy? Odnosi się do czegoś konkretnego, czy stanowi jedynie dobrze brzmiącą kombinację słów, opracowaną na potrzeby marketingu? Nazwa nie jest przypadkowa i ma związek z pewnym etapem historii Stanów Zjednoczonych. W 1898 roku, po zakończeniu wojny secesyjnej, armia amerykańska była znacząco osłabiona. W obliczu wybuchu nowej wojny, tym razem amerykańsko-hiszpańskiej, ówczesny prezydent USA W. McKinley zlecił utworzenie trzech pułków kawalerii złożonych z ochotników, którzy byliby w stanie wesprzeć działania armii. W praktyce, podczas działań bojowych, wykorzystano tylko jeden z pułków - 1. Regiment Kawalerii Ochotniczej Stanów Zjednoczonych, w sile ok. 1300 ludzi, nazywany nieoficjalnie Rough Riders (w polskich źródłach najczęściej spotyka się tłumaczenie "Surowi Jeźdźcy").
Niezwykła to była jednostka. Przede wszystkim cechowała ją różnorodność, bowiem pod dowództwem L. Wooda znaleźli się ochotnicy z wielu stanów, reprezentujący różne klasy społeczne i zawody - byli wśród nich sportowcy, ludzie z "wyższych sfer", Indianie, myśliwi, traperzy, kowboje, farmerzy, górnicy, handlarze, emerytowani wojskowi oraz wszelkiego typu awanturnicy i poszukiwacze przygód. Uzbrojenie, jakim dysponowali, także odbiegało od wyposażenia regularnej armii - oprócz broni palnej i siecznej używano górniczych materiałów wybuchowych czy zwykłych maczet. Rough Riders byli kawalerzystami szkolonymi do działania także jako piechota i zgodnie z tym założeniem kontynuowali walkę po spieszeniu. Drugim dowódcą po L. Woodzie został T. Roosevelt i od tego czasu regiment nazywano potocznie Surowymi Jeźdźcami Roosevelta. Najkrwawszą, jednocześnie najważniejszą i zwycięską dla Surowych Jeźdźców bitwą był atak na wzgórze San Juan latem 1898 roku, podczas którego pokonali oni przeważające siły hiszpańskie, czym zapisali się na stałe w historii Stanów Zjednoczonych.
Zatem to od tej specyficznej formacji nazwę wzięła firma, której nóż postaram się przybliżyć. Warto tu wspomnieć, iż poza patriotyczną nazwą i amerykańskimi projektami, raczej nic więcej nie łączy produktów opatrzonych logo Rough Rider z Ameryką Północną - noże produkowane są w Chinach, z chińskich materiałów.
Nóż otrzymujemy w kolorowym pudełku z kartonu, zapakowany w foliowy woreczek. Próżno doszukiwać się tu jakiejkolwiek finezji - marka Rough Rider nie produkuje noży z myślą o kolekcjonerach, a raczej dla użytkowników, którzy o pudełku szybko zapomną.
Po wyjęciu z opakowania, już na pierwszy rzut oka stwierdzić można, że projekt jednoznacznie nawiązuje do tradycyjnych modeli scyzoryków amerykańskich z serii Trapper, produkowanych przez tak renomowane firmy, jak Case czy Queen Cutlery. Charakterystyczne dla tej linii są konstrukcje z dwoma głowniami: clip point i spey. Taki też jest RR 966 Midnight Swirl - nie posiada innych narzędzi, znanych np. z większości modeli scyzoryków szwajcarskich. Jak przystało na tradycyjny scyzoryk, nie posiada też blokady, poza płaskimi sprężynami, blokującymi głownie w pozycji otwartej i zamkniętej - to typowy slip joint. Chciałbym w tym miejscu zauważyć, że obie sprężyny są znacznie sztywniejsze od montowanych w produktach marki Victorinox czy Wenger dowolnej wielkości - od 111 mm do mniejszych. W przypadku RR 966 trzeba użyć zdecydowanie większej siły, by rozłożyć klingę; większej siły wymaga też jej złożenie. Rezultatem tego jest naprawdę solidne trzymanie otwartej głowni, co oczywiście nie zwalnia z zachowania uwagi i zasady ograniczonego zaufania podczas pracy.
Budowa RR 966 jest bardzo prosta. Szkielet rękojeści stanowią trzy mosiężne linery (jeden z nich znajduje się pomiędzy głowniami i sprężynami, ponieważ to scyzoryk dwuwarstwowy). Całość scalona została pięcioma nitami (również z mosiądzu), z czego dwa mocują sprężyny, kolejne dwa okładziny do linerów, natomiast piąty nit pełni rolę osi obrotu (pivota) dla obu kling. Na pierwszy rzut oka widoczne są tylko trzy nity na okładzinach, dwa pozostałe całkiem skutecznie zamaskowano w wypolerowanych bolsterach. Nit na osi sprawdza się bardzo poprawnie - przez dwa lata okazjonalnego użytkowania oraz setek otwarć i zamknięć nie pojawił się najmniejszy ślad luzu poziomego na głowniach (pionowy także nie występuje), co dobrze świadczy o wykonaniu.
Opisywany scyzoryk, co łatwo wywnioskować z konstrukcji, jest nierozbieralny. Nie przeszkadza to dbać o jego higienę - po pracy wymagającej czyszczenia można łatwo tego dokonać przy użyciu pędzla i bieżącej wody. Przedmuchanie przed umyciem sprężonym powietrzem, o ile posiadamy dostęp do sprężarki, też nie jest złym rozwiązaniem. Zamknięta konstrukcja nie jest tu przeszkodą. W kanałach między linerami, w których mieszczą się klingi po złożeniu, nie ma trudno dostępnych zakamarków, skąd usunięcie zanieczyszczeń byłoby problematyczne. Utrzymanie RR 966 w czystości jest więc łatwe. Warto może dodać, że przez dwa lata nie zauważyłem nawet śladu rdzy na sprężynach, choć nie pamiętam, bym przykładał szczególną uwagę do osuszenia scyzoryka po kontakcie z wodą.
Kilka danych z pomiaru własnego:

Długość otwartego noża: 189,0 mm
Długość głowni clip point i spey: 85,0 mm
Grubość głowni clip point i spey: 2,3 mm
Maksymalna grubość rękojeści: 13,2 mm
Waga: 88,0 g

Prawdopodobnie najciekawszą cechą RR 966 jest fakt, że oferuje on dwie w pełni użytkowe głownie o takiej samej długości, osadzone w jednej rękojeści. Tylko od naszej pomysłowości i potrzeb zależy, jak wykorzystamy ten potencjał. Sięgając do genezy takiego rozwiązania, głownia o profilu clip point miała charakter ogólnoużytkowy, natomiast spey, o prawie zaokrąglonym czubku i stromo ściętym grzbiecie, przeznaczona była do sterylizacji zwierząt gospodarskich. Obecnie ten podział stracił sens i obie głownie można śmiało angażować do prozaicznych zadań, jakie stają przed nożem EDC.

Na obu klingach znajdują się punce z logo firmy - jest to zarys podkowy z umieszczoną w środku sylwetką Surowego Jeźdźca na koniu, dzierżącego uniesiony w bojowym geście karabin. W zarys podkowy wpisano informację "tested sharp", a pod nią umieszczono nazwę firmy.
Na głowni clip point odnajdziemy też inne informacje. Z lewej strony będzie to rzucający się w oczy, stylizowany napis "Midnight Swirl", odnoszący się do nazwy modelu. Wolałbym, żeby go tam nie było, ale ozdabianie w taki sposób głowni tradycyjnych amerykańskich scyzoryków nie należy do rzadkości. Po przeciwnej stronie naniesiono metodą trawienia symbol modelu: "RR 966", a tuż pod nim nazwę państwa, w którym nóż został wyprodukowany: "China". Nieco dalej, na prawym szlifie głównym widnieje napis "440 razor sharp steel". I przy stali zatrzymajmy się na chwilę.
Symbol "440" może sugerować, iż chodzi o stal 440A. Od ponad 18. lat mam do czynienia ze stalą 440A w nożach firmy Victorinox. Poznałem jej właściwości na tyle, by wyrobić sobie własne zdanie i nie wierzyć w każdy napis sugerujący użycie jej w danym nożu. Tak jest w przypadku RR 966: nie sądzę, by była to 440A. Podczas pracy zachowuje się pod pewnymi względami podobnie - wybłyszcza się, zawija, nie ma tendencji do wykruszeń, nie rdzewieje mimo braku dbałości, bardzo łatwo i szybko można ją podostrzyć do poziomu golenia, ale ostrość utrzymuje zauważalnie dłużej. Moje spostrzeżenie opieram na doświadczeniach płynących z normalnego użytkowania opisywanego scyzoryka i teście cięcia kartonu. Kiedy Victorinox Huntsman zaczął lekko szarpać karton, RR 966 nadal ciął go płynnie. Cięcia nie były już tak czyste, jak na początku zabawy, niemniej różnicę na korzyść chińskiego scyzoryka dało się zaobserwować. Oczywiście przed testem oba noże zostały wyostrzone do podobnego poziomu. Różnicę uważam za niewielką, jednak na własny użytek stawiam tezę, że w RR 966 została wykorzystana nieźle obrobiona termicznie chińska stal rodzaju 8Cr13 lub podobna.
Nie mam pojęcia, jak ma się sprawa powtarzalności w obrębie marki RR, na jakim poziomie stoi kontrola jakości; nie wiem też, czy jeden nóż może być w jakikolwiek sposób reprezentatywny dla reszty produkcji. Wątpię. Mając na uwadze doświadczenia z innymi markami, których linie produkcyjne znajdują się w ChRL, z pewnością da się powiedzieć tylko tyle, że może być bardzo różnie.

Obie głownie wykończone są na "lustro" (mirror finish). Na obu położono pełne wklęsłe szlify, co w zestawieniu z niezwykle cienką podstawą krawędzi tnącej daje naprawdę imponujące wyniki. Wyjęty prosto z pudełka nóż bez problemów goli włosy, a kilka minut zabawy z pasem skórzanym sprawia, że ostrość osiąga przerażający poziom. Po prostu brzytwa! Jasną sprawą jest, że każdy nóż prędzej czy później stępi się, jednak życzyłbym sobie otrzymywać tak wyostrzone noże także od znanych, lubianych i renomowanych producentów. Zawsze to lepsze wrażenie, niż szarpiąca kartkę papieru krawędź tnąca, której bliżej do ostrza zaniedbanej siekierki.
Wydatne progi przed wyjściem szlifów powodują, że ostrza w złożonych głowniach dzieli od sprężyn odpowiedni dystans i nie ma obaw, iż będą one uderzać o siebie, tępiąc się tym samym. Znane, proste i skuteczne rozwiązanie.

Jednemu jeszcze elementowi chciałbym poświęcić kilka zdań. Przy otwieraniu obu głowni w RR 966 pomocne są wyfrezowane w nich "łezki" spotykane w scyzorykach większości marek. Jednak w tym przypadku, co będzie widoczne na zdjęciach, nacięcia te zostały dodatkowo ozdobione rzędem niewielkich rowków. W niczym to praktycznie nie pomaga, ale jako ozdoba prezentuje się całkiem oryginalnie i elegancko. Ciekawy akcent. Warto zwrócić uwagę, czy w rowkach nie pozostały resztki czegoś, z czym nóż miał kontakt. Nie zauważyłem, by był z tym jakiś problem, gdy w pobliżu jest woda. Dostęp do nacięć na paznokieć jest dobry, nie ma problemu z otwarciem wybranej klingi; już po krótkim czasie użytkowania staje się to intuicyjne i nie trzeba szukać "łezki".

Rękojeść pod względem estetyki wykonania stanowi najsłabszy element scyzoryka, niestety. O ile bolsterom z alpaki (nowe srebro) trudno coś zarzucić, to same okładziny zostały potraktowane iście po macoszemu. Sam ich wygląd nie daje powodu do narzekań, co więcej: prezentują się całkiem interesująco, niebanalnie. Wpatrując się w nie można odnieść wrażenie, jakby pod gładką warstwą przezroczystego tworzywa sztucznego podobnego do pleksiglasu znajdował się zatopiony w nim, pofalowany aksamit w kolorze czarnym, z lekkim odcieniem granatu. Domyślam się, że jest w tym jakieś nawiązanie do zawartego w nazwie modelu burzliwego, nocnego nieba. Na lewej okładzinie umieszczono małą tarczę z alpaki w kształcie herbu - żadne inne określenie nie przychodzi mi na myśl. Gdyby ktoś się uparł, można na nim wygrawerować inicjały czy znak zodiaku - wedle upodobań. Dobre wrażenie pryska na etapie spasowania okładzin względem bolsterów i linerów. Tworzywo w kilku miejscach nie pokrywa się z linią mosiężnego szkieletu, ucieka w dół lub wyrasta ponad niego. Zwłaszcza przy końcu rękojeści okładki wręcz odstają od linerów, szczeliny są wyraźnie widoczne. Nie lepiej jest przy bolsterach. Na liniach, gdzie okładzina przechodzi w bolster, brak styku tworzywa z alpaką szybko zwraca uwagę. Wygląda to trochę tak, jakby wykonawcy mocno się spieszyło.
Na szczęście nie zauważyłem nigdzie ostrych krawędzi, wystających ponad powierzchnie tworzywa nitów czy ubytków materiału, co nie zmienia faktu, iż wykonanie okładzin odstaje od reszty elementów - głownie, sprężyny i bolstery wykonano bowiem zupełnie poprawnie. Oczywiście nie ma to najmniejszego wpływu na funkcjonalność noża, niemniej estetów z pewnością będzie razić taki stan rzeczy. Warto przy okazji odnotować fakt, iż firma RR oferuje scyzoryki w stylu Trapper z okładzinami wykonanymi także z innych materiałów (naturalnych lub imitujących je), np. z poroża.

Przechodząc do ergonomii, trudno znaleźć mi jakiś konstruktywny zarzut, jednocześnie nie widzę powodu, by opiewać wygodę pracy tym scyzorykiem. Nie widzę znaczącej różnicy między ergonomią RR 966, a dowolnie wybranym innym dwuwarstwowym scyzorykiem o zbliżonej wielkości, którym posługiwałem się. Jest dobrze, po prostu dobrze. Mogłoby wydawać się, że jedna z głowni pozostająca zamknięta podczas pracy drugą będzie powodować dyskomfort. Nie jest to prawdą. Grzbiety kling nie posiadają ostrych krawędzi, zostały wręcz delikatnie zaoblone i nie wpijają się w dłoń np. podczas strugania. Co prawda, jak sięgam pamięcią, nie zdarzyło mi się używać tego noża bez przerwy dłużej, niż 10-15 minut, niemniej nie stwierdzam, by praca nim powodowała jakieś nieprzyjemne wrażenia. W końcu to tylko niewielki scyzoryk, wobec którego przyłożenie większej siły mija się z sensem - przygotowując nim śniadanie, rozcinając foliową zgrzewkę czy strugając patyk grubości kciuka nie spotka nas żadne rozczarowanie.
Generalnie scyzoryk układa się w dłoni poprawnie. Mimo niewielkiej wagi sprawia wrażenie solidnej konstrukcji, bo w swojej klasie taką w istocie jest. Przy mocnym ścisku rękojeść minimalnie ugina się, ale jest to niewyczuwalne podczas normalnej pracy. Jest dosyć śliska, co warto mieć na uwadze. W kieszeni jeansów niemal znika. Brak klipsa w niczym nie obniża wygody noszenia, zresztą trudno byłoby mi wyobrazić sobie jego obecność w takim nożu. Oldschool bez dwóch zdań.

RR 966 w porównaniu z PCC Laredo 101 i Victorinoxem Huntsmanem wypada następująco:

Praca... Przeważnie korzystam z głowni clip point. Łagodnie opadający długim łukiem grzbiet i ugięte brzuścem ostrze zbiegają się w cienki czubek, którym można wykonywać bardzo precyzyjne nacięcia, nakłucia itp. Wycinanie nim gniazd nasiennych z małych owoców nie stanowi żadnego problemu. Częścią ostrza bliżej wyjścia szlifu świetnie się struga, przecina czy - dla przykładu - zdejmuje izolację z przewodów elektrycznych. Klinga wręcz płynie przez różnego rodzaju folie, kartony, tkaniny syntetyczne i naturalne, prawie nie klinuje się w materiałach włóknistych. Przecięcie ogrodowego węża gumowego albo butelki PET przychodzi niezwykle łatwo.
Osobiście nie mam zwyczaju używać w kuchni noży innych, niż dedykowane tego typu pracom, mimo to lubię poddawać "testowi kuchennemu" każdy nóż, którego właściwości chciałbym poznać bliżej. Podczas tych zabaw odkryłem, że głownia spey, z którą dotychczas w żadnym innym składaku nie miałem do czynienia, spisuje się w środowisku kuchennym wprost wyśmienicie! Oczywiście spektrum zastosowań ogranicza jej długość, niemniej w niektórych przypadkach deklasuje "Pikutka". Rozprowadzanie na pieczywie masła, serka topionego czy ketchupu jest bardzo przyjemne; krojenie ogórków, cebuli, pomidorów koktajlowych, oliwek i wielu innych warzyw również. Przyznam, że mając na uwadze pierwotne przeznaczenie głowni typu spey, trochę bawi mnie przygotowywanie z jej pomocą małych kanapek z bagietki czy deski serów, ale cóż... signum temporis.

Wyznam jeszcze, że jak dotąd nie miałem okazji posiadać nowoczesnego, jednoręcznego foldera, który z podstawowymi produktami spożywczymi radziłby sobie tak sprawnie, jak opisywany tu scyzoryk. Mimo dłuższych czasem głowni i pełnych płaskich szlifów nie oferowały takich osiągnięć przy obróbce rzeczonych produktów. RR 966 jest wręcz stworzony do prac związanych z przygotowywaniem prostych posiłków w biwakowych okolicznościach, podczas wędrówki pieszej itp.

Rough Rider 966 nigdy nie stanie się alternatywą dla produkowanych dziś szwajcarskich scyzoryków - to inna wizja narzędzia. Na pewno nie tak wszechstronna i nie tak współczesna. Victorinox czy Wenger wychodzą naprzeciw obecnym potrzebom i oczekiwaniom użytkownika, wpisują się w otaczającą nas rzeczywistość i styl życia, ułatwiają funkcjonowanie nie tylko w "miejskiej dżungli", ale i poza nią. Aspirują do bycia zmaterializowaną kwintesencją utylitaryzmu w kompaktowej wersji. Midnight Swirl taki nie jest. Z jego pomocą nie dokręci się śrubki uchwytu kuchennej szuflady, nie skróci się nóg taboretu, nie spiłuje zadzioru na metalowym karniszu, nie wyjmie się drzazgi pęsetą. Jakością wykonania także ustępuje szwajcarskim produktom. Może RR pozostał gdzieś w epoce znanej wielu z nas z powieści Karola Maya. Ale to nie wada, wręcz przeciwnie - przecież niektórzy nadal lubią tam wracać. W myślach.
Surowy Jeździec może okazać się alternatywą dla zainteresowanych wyrobami firmy Case czy Queen, lecz nie planujących inwestować w podobny nóż kilka, a w skrajnych przypadkach nawet kilkadziesiąt razy więcej. Może okazać się także ciekawym wyborem dla tych, którzy chcieliby niewielkim kosztem przekonać się, czy ten klimat będzie im odpowiadał w praktyce. Sam siebie przypisuję do jeszcze innej grupy: RR 966 spełnił moje oczekiwania związane z tradycyjnym amerykańskim scyzorykiem na tyle satysfakcjonująco, że nie potrzebuję już niczego innego - nawet znacznie lepiej wykonanego - w tym stylu. Jestem po prostu zadowolony.

Uploaded with ImageShack.us
W tym miejscu chciałbym szczerze podziękować całej załodze Redakcji Knives.pl za nóż, który niezmiennie sprawia mi radość, wiernie służy i z całą pewnością nie zmieni właściciela, ponieważ zbyt wiele znaczy dla mnie fakt, od kogo i w jakich okolicznościach otrzymałem go.

Marcin

Zapraszam do dyskusji:
http://www.knives.pl/forum/index.php/topic,130155.0.html
Ponieważ "Ypoznan" w konwersacji brzmi tak jakoś bardzo oficjalnie, dopuszczam także: Januszku, Jasiu, Jachu i inne miłe określenia. ;)

http://www.navaja.pl/