Reklama

Byrd Robin2 kontra Spyderco Dragonfly2

Zaczęty przez MsbS, 21-09-2013, 08:19:45

MsbS

Na początek wyjasnijmy sobie jedno. BARDZO lubię Spyderco Dragonfly. Uważam ten nóż za jeden z najlepszych, najfajniejszych projektów spod znaku Pająka. Podoba mi się jego ergonomia, kieszonkowe rozmiary, wykonanie. Nawet FRN, który kiedyś uważałem za tandeciarski i kojarzący się ze scyzorykami CCCP.

Dragonfly ma tylko jedną poważną wadę. To nie jest tani nóż, a w swojej kategorii (małe nożyki w plastikowych okładkach) nawet drogi. Dlatego postanowiłem koniecznie sprawdzić jego 'ubogiego kuzyna', czyli Robina z linii Byrd. Kupiłem go i postanowiłem zestawić z Dragonfly'em, którego mam - niestety, dość niefortunnie dla tego porówniania, to dość specyficzny model Dragonfly Salt, w wersji pełnozębatej. Owocem tego porównania jest ta ni to recenzja, ni to test, ze sporą liczbą fotek poglądowych.

'Unboxing', czyli nie szata zdobi człowieka nóż
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to oczywiście pudełko. W przypadku Robina to nawet nie pudełko, ale pudło - jakieś dwa razy większe, niż to od Dragonfly'a. To mój pierwszy produkt z linii Byrd więc nie wiem, czy zawsze tak mają. Jedno wytłumaczenie, które przyszło mi do głowy, to oszczędność - może Byrdy mają po prostu jedną linię produkcyjną do pudełek, i wszystkie są tej samej wielkości.

A co w tych pudełkach?
Jeszcze zanim wyciągniemy nożyki z pudełek, możemy im się przyjrzeć. Z pewnością u mnie nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Przypomniała mi się dawna niechęć do FRNu - ten z Byrda w pierwszej chwili wydał mi się bardzo plastikowy - dość matowy czarny plastik, a do tego wzorek antypoślizgowy nie tak fajny, jak w Spyderco (Dragonfly ma taki sam wzór, jak Delica czy Endura 4). Na szczęście to tylko pierwsze wrażenie - dość szybko Robin mi się 'opatrzył' i już nie razi.

Zamknięty Robin kształtem jest dość podobny do Dragonfly'a. Nie ma tu ekstrawagancji, jest utylitarny, całkiem fajnie leżący w ręku. Byrd jest nieco masywniejszy, okładki są mniej wycięte, niż w Spyderco. Konstrukcja też wydaje się 'poważniejsza' - mamy cztery śruby w Byrdzie, a trzy w Spyderco.

Spojrzenie z boku potęguje to wrażenie masywności Robina - jest zauważalnie grubszy, niż Dragonfly. Po wzięciu do ręki też czuć różnicę, i to zauważalną. Spyderco Dragonfly to ledwie 34 g i naprawdę łatwo o nim zapomnieć. Robin jest prawie dwa razy cięższy - 61 g. Nic dziwnego - jedno spojrzenie wewnątrz wyjaśnia sprawę. Robin ma stalowe linery na całej długości, zatopione w okładkach (jak Endura czy Delica). Dragonfly nie - jego konstrukcja opiera się na sztywności FRNu.

Jak to nosić?
Na jednej z fotek powyżej dało się już zauważyć różnicę w klipsach. W Dragonfly mamy Spydercowego druciaka, a w Robinie blaszkę. W Robinie klips jest sporo dłuższy, przez co pewniej trzyma kieszeń. Zwłaszcza że jest też znacznie sztywniejszy, niż w Dragonfly'u, zaraz po wyjęciu z pudełka nawet nieco zbyt twardy. Na szczęście po kilku(nastu) 'zapięciach' na kieszeń minimalnie się wyrabia i zostaje po prostu dobrze trzymający klips. Na plus Robina - jego klips jest czteropozycyjny (tip up/down, lewo/praworęczny), podczas gdy w Spyderco możemy jedynie przemontować go na drugą okładkę albo całkowicie go zdemontować. Minus Byrda - klips jest znacznie mniej dyskretny, nie tylko ze względu na rozmiary, ale też na sposób mocowania. Poniższa fotka jasno pokazuje przewagę Dragonfly'a w dyskrecji noszenia (no, może niekoniecznie w żarówiastym żółtym do ciemnych spodni :) ).

To co - otwieramy?
Wystarczy tego filozofowania o wyglądzie i pudełkach. Nóż to przede wszystkim głownia. Zatem otwieramy. Jak już wspomniałem, to mój pierwszy Byrd, dlatego przy pierwszym otwarciu 'łezką' czułem się trochę nieswojo. Do okrągłych dziur (TM) już przywykłem, więc inny kształt otworu był dla mnie dość niecodzienny. Po paru otwarciach już mi to nie przeszkadza, ergonomia łezki jest naprawdę OK, choć nadal uważam Spyderhole za wygodniejsze (i nie przekombinowane). Aha, nie wspomniałem wcześniej o jednym charakterystyczny 'myku' Dragonfly'a. Więc mogę przy okazji otwierania - bo to tutaj na pewno każdy zwróci na to uwagę. Fazowany grzbiet głowni. Nie znalazłem żadnego sensownego powodu, dlaczego właśnie tak to zaprojektowano, ale lubię go i za to. To taki element potwierdzający, że projektant pomyślał też o detalach.
Tu fotka 'mechanizmów' otwierających (łezki i dziury).

Słów jeszcze parę o otwieraniu. Dragonfly od samego początku po prostu śmigał. Otwierał się gładziutko, zamykał też elegancko. W Robinie nie było tak świetnie. Na początku szło to dość opornie. Nie wiem, czy to detent, czy coś niedoszlifowanego - grunt, że na początku Byrd działał chropowato. Przy otwieraniu i zamykaniu coś szurało, tarcie było nie tylko słyszalne, ale i wyczuwalne w ruchu. Jakieś 15-20 otworzeń później, problem prawie zniknął. Coś się dotarło. Nie wiem, czy to fabryczne smarowanie, czy kontrola jakości. Fakt, że do ideału trochę brakowało.

Otworzyliśmy - jak to wygląda?
Jak już w końcu otworzyliśmy, to przyjrzyjmy się głowni. Kształt podobny, rozmiary też. Robin o tych parę milimetrów dłuższy, i z nieco bardziej wydatnym brzuszkiem.

Jakie szlify? Dragonfly zębaty to wysoki szlif (w plainach jest pełny płaski), Robin - pełny płaski. A jak położone? W Dragonfly bez zarzutu - symetrycznie i równo. W Robinie komuś się nieco omsknęło z jednej strony czubka. Detal, który większość użytkowników zignoruje. Ale nie na tym forum :)

Przy okazji blokada. W obu nożach backlock zapada pewnie, z porządnym kliknięciem. Trzyma mocno, bladeplaya brak. Drobny detal wykończeniowy - w Dragonfly'u linia głowni płynnie przechodzi w backspacer (a w zasadzie backlock), spasowanie jest praktycznie idealne. W Robinie już tak idealnie nie jest. Przede wszystkim dlatego, że głownia jest nieco cieńsza (węższa), niż backlock.

Zamykanie blokady - w obu nożach mamy wycięcie Boye'a w backlocku. W zamyśle ma ono zapobiegać przypadkowemu odblokowaniu backlocka, chyba jednak w tak małych konstrukcjach (przeznaczonych raczej do lekkich prac) nie jest ono niezbędne. Nieco utrudnia odblokowanie (trzeba wcisnąć dźwignię blokady do końca), co było na początku dość uciążliwe w Robinie. Dopóki mechanika się nie dotarła, nie byłem w stanie zamknąć go jedną ręką. Zwykle kciukiem wciskam blokadę, w palcem wskazującym zamykam głownię - tutaj się tak nie dało. Po kilkunastu stopniach końcówka blokady zahaczała o jakąś nierówność w głowni i musiałem sobie pomagać drugą ręką. Na szczęście to też się dotarło i teraz działa OK, choć nadal backlock wymaga mocnego wciśnięcia przy zamykaniu.

Obejrzane, można chwycić
Ergonomia. Tutaj produkty Sala Glessera zwykle błyszczą. Robin ma (podobnie jak Dragonfly) jeden z najlepszych patentów, jakie wymyśliło Spyderco. Choil 50/50. Rozwiązanie genialne w swojej prostocie, zwiększa bezpieczeństwo, podnosi pewność chwytu, a przy precyzyjnych cięciach poprawia kontrolę. Słowem - bajka. Zwłaszcza w połączeniu z nacięciami na palec wskazujący i kciuk. Tutaj jednak diabeł tkwi w szczegółach. Nacięcia (jest lepsze słowo na 'jimping'?) są i sprawdzają się fajnie. Są jednak wykonane nieco niedbale, nie są tak równe, jak w Dragonfly. Najlepszym dowodem będą fotki porównawcze - najpierw grzbiet (kciuk), potem choil (palec wskazujący):

No i na koniec - kroimy.
To najtrudniejsza sekcja do opisania, bo porównanie nie ma sensu. Dragonfly jest zębaty i ze stali H1, a Robin - gładki i z 8Cr13MoV. Skupmy się na Robinie. Stal znana z innych Byrdów i Spyderco z rodziny Tenacious (cenionej za walory użytkowe). Łatwa w utrzymaniu, w miarę sensownie trzymająca ostrość. Z braku kompetencji nie podejmę się oceniania twardości, udarności, czy agresji cięcia. Grunt, że we wszystkich drobnych pracach Byrd sprawdza się barzo dobrze. Nikt (chyba) nie będzie nim batonował drewna czy dziurawił lodowek. Natomiast do papierów, nitek, sznurków, czy zaostrzenia patyka na kiełbaskę jest w sam raz. Jedna uwaga - i to w sumie najpoważniejszy zarzut do Byrda. Pisałem już o nacięciach pod kciuk na grzbiecie, ale skupiając się na stronie wizualnej. Ostatnie z nich (to najbliżej czubka) jest chyba źle pomyślane - przy cięciu, kiedy mocno trzymamy nóż, boleśnie wbija się w kciuk. Zdecydowanie zalecam spiłowanie go na bardziej gładko we własnym zakresie. Na zbliżeniu dobrze widać problem:

Może i fajnie wygląda z takim 'ptasim czubkiem', ale ergonomia na tym cierpi. Może to po prostu mój egzemplarz był zbyt mocno wycięty w fabryce - na zdjęciach producenta chyba nie widać tego 'ząbka'.

Podsumowanie
Czy Byrd zastąpi mi Dragonfly'a? Z pewnością nie - w drobnych detalach, wykończeniu, dbałości o drobiazgi Spyderco bije Byrda na głowę. Dostępne wersje z trzech rodzajów stali (standardowo VG-10, Salt z H1, krótka seria z supertwardej ZDP-189), różne kolory okładzin, lepszy klips - to wszystko przewagi Dragonfly'a. Pomimo to, a nawet wbrew mojemu narzekaniu w tym tekście, Byrd Robin to świetny nożyk. Doskonale sprawdzi się do codziennego użytku w mieście. Pewnie, przy tych rozmiarach krojenie nim chleba to mordęga. Do kuchni kompletnie się nie nada. Ale już w kieszeni studenta - rozetnie papier, naostrzy ołówek, przytnie plaster, rozkroi pizzę, grzbietem otworzy kapsel. Jednocześnie waży naprawdę niewiele, a po odjęciu klipsa zmieści się w kondomowej kieszonce dżinsów. Byrda zdecydowanie polecam, ale Dragonfly'a jeszcze bardziej - choć każdy musi sam sobie odpowiedzieć, czy jest wart tej różnicy w cenie.


jamesbond

Dzięki za reckę! Fajne porównanie. W jednym zdaniu masz: "mamy cztery śruby w Byrdzie, a trzy w Spyderco. " to celowe?

EDC: PM2 + DC4 + Climber/Soldat + Seiko OM + SC600 MK II
Tactical Redneck Club! ;>
CytatW tak głębokiej dupie nie byliśmy od czasu wprowadzenia wsparcia dla IE8.

MsbS

Cytat: jamesbond w 21-09-2013, 08:27:46

Dzięki za reckę! Fajne porównanie. W jednym zdaniu masz: "mamy cztery śruby w Byrdzie, a trzy w Spyderco. " to celowe?

No wiem, trochę to niezręcznie wygląda (jest też w paru innych miejscach), bo Byrdy to też Spyderco. Nie chciałem ciągle powtarzać Robin i Dragonfly, więc czasami wyszedł z tego Byrd i Spyderco...

mskowronldz

Dzięki za porównanko  :D
Miło się czytało/oglądało.
Ogólnie można powiedzieć, że Byrdy to dobre noże są... :winky: 


cortezjwrz

Dzięki wielkie, zawsze właśnie interesowało mnie, czy to w pełni taka budżetowa wersja dragonfly. :) Dobra robota.

Chok dee

Lutz

Dzięki za bardzo ciekawe porównanie nożyków. Naprawdę miło się czytało i oglądało.

Dragonfly zawsze bardzo mi się podobał i kiedyś niemal go kupiłem, ale w ostatniej chwili zdecydowałem się na Delice, która rozmiarowo lepiej wpisuje się w moje potrzeby.
Byrdy prezentują całkiem niezły stosunek jakości do ceny i są dobrą propozycją dla kogoś, kto zamierza kupić swój pierwszy prawie markowy folder, a nie chce wydać na niego zbyt dużo.
Nie zgodzę się natomiast ze stwierdzeniem, że Byrd to też Spyderco; Byrd to tylko Byrd, czyli takie prawie Spyderco, a "prawie", robi wielką różnicę, co widać na zdjęciach w recenzji.


Skorpio


maba

Dzięki za porównanie. Dobra robota!

Dla przeciętnego użytkownika różnice niezbyt znaczące, a już na pewno niewarte takiej dopłaty. Za to dla miłośnika ostrości sytuacja diametralnie inna :)


cortezjwrz

No nie wiem. Takiego dragonflya to nawet do kluczy można by na upartego stosować, a byrd niestety już odpada - niby minimalnie większy a jednak większy + waga. Szkoda ze dragonflye takie drogie ;) I jakoś bardziej podoba mi się w nich ta chudziutka rękojeść, przy byrdzie proporcje nie są już tak ciekawe.

Chok dee

Lisek777

    Bardzo przyjemny tekst i fotki. Dziękujemy  :)

Fakt, Dragonfly jest wyjątkowo drogi nawet w podstawowej wersji. Praktycznie za równowartość dostaniemy ,,pełnowartościową'' Endurę. Ale nie zawsze to kryterium jest dla nas najbardziej istotne, prawda? :winky: Dobrze, że dwa czy trzy lata temu zmieniono w końcu w Dragonie klips, który teraz jest ładny i nieźle trzyma w przeciwieństwie do poprzedniego ,,plasticzaka''. W Robinie nie podoba mi się faktura FRN-u, ciekawa byłaby wersja SS.
Ogólnie to oba mini-folderki są bardzo przyjazne i nie sieją popłochu wśród ludu.


MsbS

Różnica w cenie to pewnie głównie kilka czynników:
- Miejsce produkcji (Seki City kontra Chiny),
- Kontrola jakości (więcej odpadów + dłuższy proces produkcyjny),
- No i oczywiście kwestia marketingowa - sztuczne podzielenie produktów na różne segmenty (półki cenowe).

Oczywiście VG-10 jest droższe od 8Cr13MoV, ale przy tych rozmiarach nie ma to raczej wielkiego znaczenia. Zastanawiam się, czy może w Byrdach nie ma 'gorszego' FRNu? I nadrabiają mniejszą sztywność linerami? No ale to tylko wróżenie z fusów.

Dla mnie Byrd to 'roboczy maluch',a Dragonfly to już bardziej dopieszczony gadżet. Nie wiem, jak jest z powtarzalnością wykonania - właśnie przyleciał do mnie trzeci Dragonfly (jeden jest żony), i wszystkie były wykonane bez zarzutu. Mój Robin może nie ma wykonania wzorowego, ale jest naprawdę w porządku (gdyby zawsze tylko takie babole były!).

Aha, co do FRNu, to poprzedni model Robina (bez 'dwójki' w nazwie) miał inny wzorek - o taki: http://www.spyderco.com/catalog/details.php?product=258. Stalowe okładi to (moim zdaniem) trochę zaprzeczenie sensu tego noża - robi się już naprawdę ciężki (90 g!) - o proszę: http://www.spyderco.com/catalog/details.php?product=599. No chyba że szukamy 'cacka' do położenia na biurku (ale wtedy chyba lepiej wybrać coś większego).


Lisek777

Cytat: MsbS w 22-09-2013, 11:25:29

Różnica w cenie to pewnie głównie kilka czynników:
- Miejsce produkcji (Seki City kontra Chiny),
- Kontrola jakości (więcej odpadów + dłuższy proces produkcyjny),
- No i oczywiście kwestia marketingowa - sztuczne podzielenie produktów na różne segmenty (półki cenowe).

Oczywiście VG-10 jest droższe od 8Cr13MoV, ale przy tych rozmiarach nie ma to raczej wielkiego znaczenia. Zastanawiam się, czy może w Byrdach nie ma 'gorszego' FRNu? I nadrabiają mniejszą sztywność linerami? No ale to tylko wróżenie z fusów.

Dla mnie Byrd to 'roboczy maluch',a Dragonfly to już bardziej dopieszczony gadżet. Nie wiem, jak jest z powtarzalnością wykonania - właśnie przyleciał do mnie trzeci Dragonfly (jeden jest żony), i wszystkie były wykonane bez zarzutu. Mój Robin może nie ma wykonania wzorowego, ale jest naprawdę w porządku (gdyby zawsze tylko takie babole były!).

Aha, co do FRNu, to poprzedni model Robina (bez 'dwójki' w nazwie) miał inny wzorek - o taki: http://www.spyderco.com/catalog/details.php?product=258. Stalowe okładi to (moim zdaniem) trochę zaprzeczenie sensu tego noża - robi się już naprawdę ciężki (90 g!) - o proszę: http://www.spyderco.com/catalog/details.php?product=599. No chyba że szukamy 'cacka' do położenia na biurku (ale wtedy chyba lepiej wybrać coś większego).

Nie sposób nie zgodzić się z Tobą. Trafne spostrzeżenia, z którymi jak najbardziej się zgadzam. Wersja ,,stainless'' w/w Byrda właśnie na biurko jest stworzona. Mimo chińskiej proweniencji jest nadzwyczaj elegancka. Co z tego ,że się rysuje'' - noże są dla  wnas a jednocześnie nabierają przy tym charakteru.

Jumbo

Dragonfly nosiłem, bardzo miły nożyk do prostych prac. Miałem wersję plasticzaną z plasticzanym klipsem i nie było problemów z noszeniem, chociaż czasami przeszkadzał w robocie. Świetnie się go na smyczy nosiło, a potem przy kluczach przez jakiś czas. Obecnie cena tego modelu to porażka, a i klips mi się nie podoba, bo jakoś nie mam zaufania do druciaków.

Wielkopolski Klub Miłośników Noży
Arma Virumque Cano
opiewam oręż i męża
<a href="http://www.frihet.pl/gal/">Zdjęcia z gór</a>

Dexter

#13

Robiąc odkopki dodam, że miałem zarówno Robina 1 (G10) jaki 2 (FRN) i wspominam bardzo pozytywnie. Nie miałem Dragonfly, a ślinię się na "skręcanego" w ZDP odkąd tylko wyszedł z fabryki, choć odstrasza mnie cena... Natomiast Robin 1 w G10 to najtwardszy "Spyderco" jakiego miałem... Istny pancerniak, który wytrzymał tyle, ile żaden z moich folderów (bez uszczerbku na blokadzie czy głowni) mimo taniej stali 8cr...