Reklama

Maksymalisty początki, czyli Victorinox Explorer

Zaczęty przez McKern, 12-07-2015, 13:59:08

McKern

Filozofii komponowania EDC jest wiele. Jako że moja w praktyce prowadzi do wzrostu objętości i masy noszonego sprzętu wraz z upływem czasu, nieco przekornie nazwałem się maksymalistą. Wzrost ten nie jest, mam nadzieję, chaotyczny i bezmyślny, a punktem wyjścia dla niego był scyzoryk Victorinox Explorer, o którym pozwoliłem sobie napisać parę słów.

Tytuł zobowiązuje, a zatem od początku: dawno, dawno temu, jeszcze w ubiegłym stuleciu, zalęgła się we mnie fascynacja kieszonkowymi, wielofunkcyjnymi narzędziami. Narzędzia takowe, w postaci scyzoryków oczywiście, towarzyszyły mi przez szkolne lata. W znakomitej większości były mocno sfatygowane, otrzymane z przynamniej drugiej ręki oraz ozdobione ceną w rublach i kopiejkach. Ich stan techniczny powodował, że mimo niewątpliwej przydatności na co dzień brakowało im nieco do zapewnienia poczucia komfortu płynącego z używania porządnego narzędzia. Cóż, na bazarach nie było nic lepszego, sprzęt produkcji krajowej jakoś nigdy nie wpadł mi w ręce, a ceny szwajcarskich scyzoryków w sklepie myśliwskim – wtedy nie znałem ich marki, były dla mnie po prostu szwajcarskie – budziły grozę w sercu i portfelu. Z drugiej strony jednak różne modele kusiły zza szkła wystawy... Potem myśliwski upadł i problem kuszenia sam się rozwiązał.

Minęło kilka lat, w ręce wpadł mi egzemplarz czasopisma Komandos. W środku artykuł o scyzorykach szwajcarskich produkcji firmy o dziwnie brzmiącej nazwie Victorinox. Czasopismo kupiłem, nazwa była trudna, nie chciałem źle zapamiętać. Pokusa zdobycia takiego narzędzia ponownie zapuściła korzenie w mej duszy. W kieszeni, wówczas już studenckiej, nadal jednak królował produkt myśli technicznej byłego supermocarstwa. Z powodu, oczywiście, braku produktów myśli techniczno-ekonomicznej Fenicjan.

Nastał nowy wiek, a z nim dostęp do dwóch dóbr: pieniędzy i informacji, czyli pensji i internetu. Nazwę Victorinox miałem już oczywiście opanowaną pamięciowo. Po odłożeniu pewnej kwoty użyłem wyszukiwarki internetowej i... rany, ile tych modeli??? Przyszedł czas dokonywania wyboru.
A w zasadzie najpierw precyzowania potrzeb. Pierwszy impuls: ma mieć wszystko! Drugi: no dobra, może bez skrobaka do ryb, bo nie wędkuję, ale piłę, pilnik, kombinerki to już koniecznie! Spojrzenie na cenę i rozmiary SwissChampa spowodowało, że odpuściłem sobie impulsy i włączyłem myślenie. Do czego scyzoryk ma mi służyć?

No właśnie, do czego? Do używania głównie w mieście, w domu i pracy. W terenie bywałem rzadko, a już praktycznie nigdy nie pojawiała się tam potrzeba zrobienia czegoś bardziej wymagającego, niż zaostrzenie patyka do pieczenia kiełbasy. To pozwoliło wstępnie ustalić rozmiar na 91 mm. Chronologicznie rzecz ujmując, najpierw za najważniejsze narzędzie uważałem klingę. Niespecjalnie ciężko te klingi u mnie pracowały, ich podstawowym zadaniem było w miarę równe cięcie papieru. Potem okazało się, że zaskakująco często używam nożyczek. Jeszcze później, że mając zawsze przy sobie śrubokręt można sobie bardzo życie ułatwić. A już zestaw płaski plus gwiazdkowy praktycznie umożliwia podbicie świata. Otwieracze konieczne, tak samo jak korkociąg. Tu powody były mniej racjonalne, bo o ile otwieracza do butelek używałem często, to tego do konserw tylko w sytuacjach awaryjnych, a korkociągu nigdy. Ale scyzoryk miał mieć otwieracze i korkociąg i tyle. Piła? Stary radziecki scyzoryk ją ma, to co, nowy ma być uboższy? Cóż, stary miał, ale nieużywaną, bo niby do czego. Do drewna na ognisko brało się siekierę. Pilnik, kombinerki? No, to już się może przydać, trzeba zobaczyć, co tam w ofercie będzie.

Wróciłem do internetu i przeglądania modeli, tym razem mając mocne wsparcie sprecyzowanych kryteriów. Pilnik i kombinerki zostały uznane za zbyt mało potrzebne, za to zbyt mocno powiększające cenę i rozmiary scyzoryka. Modele z nożyczkami, klingami i otwieraczami służącymi też za śrubokręty płaskie znalazły się bez problemu. Trudno zrobiło się przy poszukiwaniu śrubokręta gwiazdkowego – teraz powiedziałbym Philipsa, ale osiągnięcie takiego stopnia wtajemniczenia było daleko przede mną. Oczywiście, modeli z tym narzędziem było mnóstwo, jednak zastępowało ono korkociąg. Z mojego punktu widzenia był to wybór albo rybka, albo akwarium. Niedobrze. Zwłaszcza, że wkrętów z takim nacięciem w otoczeniu miałem pełno, praktycznie cały sprzęt RTV i AGD był tym skręcony, a i coraz częściej meble. Spora część tego była w dodatku chowana w otworach, więc o dostępie śrubokrętem z otwieracza do konserw mowy być nie mogło. Tym sposobem jednoczesna obecność Philipsa i korkociągu – który miał docelowo mieścić równie niezbędny śrubokręt okularowy – stała się z jednego z wielu równorzędnych kryteriów kryterium głównym. Zarazem jednak niezwykle ułatwiło to poszukiwania, bo w dostępnym zakresie cenowym istniał tylko jeden taki model, tytułowy Explorer.

Wygodnym zbiegiem okoliczności w mieście otworzyli nowy sklep myśliwski. Wizyta, spojrzenie w gablotę, jest, leży i czeka. Dzień dobry, poproszę ten model. Wiedząc z wieloletniego doświadczenia, że noszenie scyzoryka w kieszeni zwiększa komfort życia, ale zmniejsza żywotność spodni, dokupiłem od razu etui na pasek. Od tego momentu, a był to mniej więcej październik 2002, rozpoczął się nowy etap mojego wnożowienia.

Wrażenia ogólne? Cztery warstwy narzędzi dają scyzorykowi grubość zapewniającą bardzo wygodny chwyt. Oprócz tego bardzo ładnie wypełnia on etui, nic nie lata, nic się nie obija. Wykonanie klasa, gładki, błyszczący, precyzyjnie spasowany, wszystkie narzędzia dawały się wygodnie otwierać i zamykać, nawet przy krótko i bardzo krótko przyciętych paznokciach. O takim na przykład Spiricie już tego powiedzieć nie mogę. Zacięć ani luzów nie było. Kusza wybita na podstawie klingi zapowiadała, że tak będzie nie tylko na początku, że narzędzie posłuży bez problemów przez lata.

No właśnie, główna klinga. Długość w sam raz, smukła linia. Do dziś odpowiada mojemu poczuciu estetyki. Krótko przed zakupem Explorera oglądałem kilka scyzoryków produkcji Wengera. Wyraźnie bardziej wydatna krzywizna ostrza wywołała nieodparte wrażenie, że scyzoryk nie powinien tak wyglądać, coś w układzie linii drażniło mnie. Wenger nie miał wówczas chyba w ofercie scyzoryka odpowiadającego funkcjonalnie Explorerowi, ale nawet gdyby miał, wybór padłby na Victorinoksa.

No ale klinga nie tylko ma wyglądać. Jaka była ostrość fabryczna? Użyłem Explorera do tego, co i wcześniejszych scyzoryków, przycięcia kartki do potrzebnego rozmiaru. Technika wypracowana przez lata, złożenie kartki wzdłuż linii cięcia, klinga do środka, pociągnięcie i już. Nawet linijką na upartego można w ten sposób dzielić papier, więc ostrym nożem bez problemu uzyskam równiutką krawędź, to jasne. Otóż nie. Krawędzie po cięciu były gładkie, bez postrzępień, ale pofalowane jak wydmy nadmorskie. Pierwsze nowe doświadczenie: ostry nóż nie tnie tam, gdzie chcesz, tylko tam, gdzie dotkniesz. Ostrze przeszło przez papier bez oporu, a że prowadziłem je dość niedbale, przyzwyczajony do wyczucia momentu, w którym zaczyna się cięcie, to i niedbale przeciąłem. Zaskoczenie, ale bardzo pozytywne.

Druga sytuacja, w pracy. Potrzebne były gumowe okrągłe podkładki. Surowiec był, gumowy korek odpowiedniej średnicy. Dwaj starsi koledzy kombinowali, czym to równo uciąć. Wyciągnąłem Explorera. E, tym maleństwem to pan nie da rady, to twarda guma jest. Nic nie odpowiedziałem, bo może i racja, doświadczenia w tym względzie nie miałem, ale próbować warto, bo robota stoi. Wziąłem korek, zacząłem ostrożnie ciąć, równo miało być. Trzy plasterki później żadnych więcej komentarzy na temat czego to ja mianowicie nie dam rady już nie było. Mała klinga prezentowała ten sam stopień ostrości. Przeznaczyłem ją do prac precyzyjnych i do pozostawania w rezerwie, gdy główna się przytępi. Okazji do jej używania było bardzo mało, nie przypominam sobie nic spektakularnego, zachowywała się po prostu jak przystało na porządny, niewielki, ostry nóż. Duża z kolei używana z umiarem nie tępiła się zbyt szybko, tnąc najczęściej papier, karton, taśmę klejącą, okazjonalnie coś plastikowego w rodzaju blistra czy opaski zaciskowej.

Kolejne narzędzie, nożyczki. Dwie części plus nit i sprężyna, ostrza gładkie. Po pierwsze, są to najwygodniejsze nożyczki tych rozmiarów, z jakimi w życiu się zetknąłem. Korpus scyzoryka zapewnia dogodny uchwyt, co w połączeniu z konstrukcją samych nożyczek umożliwia precyzyjne operowanie nimi zarówno dominującą u mnie prawą, jak i lewą ręką. Po drugie, przez lata używania okazało się, że to narzędzie, z którego w Explorerze korzystam najczęściej. Przycinanie i czyszczenie paznokci – akurat taka praca, że często najpierw się człowiek ubabrał, a potem leciał na spotkanie, na którym powinien w miarę czysto wyglądać. Ucinanie nitek przy ubraniach to kolejny klasyczny przykład. Pewnie, to akurat można klingą, ale nożyczkami idzie sprawniej, jedna ręka wystarcza, no i do ucięcia klingą nitki z prawego rękawa musiałbym się już rozbierać, bo precyzyjne operowanie ostrym nożem lewą ręką to w moim przypadku kiepski pomysł. Inne zastosowanie to wycinanie różnych kształtów z papieru lub folii, tu również bez problemów. I wreszcie awaryjne zastosowanie z gatunku nietypowych, nazwijmy je po staremu balwierskim. Pewnego razu okazało się, że w sytuacji kompletnego braku innych narzędzi oraz bardzo niewielkiej ilości dostępnego czasu przystrzyżenie i wyrównanie wąsów jest przy pomocy tych nożyczek jak najbardziej wykonalne. Jedyne drobne zastrzeżenie dotyczy trwałości sprężyny, niestety po około dziesięciu latach dokonała swojego żywota. I tu zaskoczenie, przy odrobinie wprawy spokojnie można się tymi nożyczkami posługiwać bez niej. Owszem, jest to mniej wygodne, w końcu projekt nie bez powodu sprężynę przewidział, ale można.

Kolejna warstwa zawiera zasadniczy powód wyboru Explorera, czyli śrubokręt Philipsa otwierany tak, że układa się w osi głównej scyzoryka. Genialny patent, stosowany w zdecydowanie zbyt niewielu modelach 91 mm. Prawdopodobnie powodem tej rzadkości jest konieczność uzupełnienia go przy drugiej osi niezbyt popularnymi narzędziami: lupą, jak w Explorerze czy SwissChampie, bądź latarką, jak w świetnym moim zdaniem Spartanie Light. Szanowni Czytelnicy! Apeluję: kupujcie scyzoryki w tej konfiguracji, nieważne czy oryginalne czy modowane. Są naprawdę wygodne i przemyślane, Philips zamontowany przy ostrzu bije na głowę te umieszczane w podstawie scyzoryka, zamiast korkociągu. Niezwykle rzadko zdarza się sytuacja, że Explorerem daje się dotrzeć do krzyżakowego wkrętu, a nie ma miejsca na obrót. Regulowałem nim zawiasy, rozkręcałem i skręcałem meble, komputery, zabawki, sprzęt AGD i RTV oraz samochody. Jeśli potrzeba dodatkowego momentu siły, śrubokręt blokuje się także w pozycji tworzącej kąt prosty z rękojeścią. Przez kilkanaście lat tylko parę razy zdarzyło mi się, że Explorer nie wystarczał i zawsze powodem było umieszczenie drobnego wkrętu w wąskim a głębokim otworze, którego średnica była mniejsza, niż końcówki śrubokrętu.

Warstwę dopełnia szkło powiększające. W starszych modelach szklane w plastikowej oprawce, w nowszych całkowicie plastikowe. Podczas wyboru scyzoryka jego obecność nie była argumentem ani za, ani przeciw, ot, jest lupa, przyjmuję do wiadomości. Raczej sporadycznie używane przeze mnie narzędzie, ileś tam razy oglądałem przez nie krawędź tnącą ostrzonego właśnie noża, ileś tam z kolei w pracy oglądałem szczegóły metalowej powierzchni, gdy dużej lupy akurat nie było pod ręką. Wydaje mi się, że odczytywałem też  drobny a wyblakły druk. Kiedyś próbowałem sprawdzić, czy da się tą lupą, w wersji szklanej, skupić promienie słoneczne tak, żeby rozpalić ogień albo wypalić wzorek na drewnie, nie dało się. Nie wiem, czy wynika to z projektu, czy z wady mojego egzemplarza, czy za mało się starałem, porażką specjalnie się nie przejąłem.

Czwarta warstwa składa się z kombinacji otwieraczy i śrubokrętów płaskich z dodatkiem w postaci wycięcia do zdejmowania izolacji z przewodów. Najczęściej używaną funkcją jest w przypadku mojego egzemplarza otwieranie kapslowanych butelek. Ludzkość wymyśliła wiele metod alternatywnych, jak na przykład druga butelka, zapalniczka, framuga, jednak moim zdaniem nic nie przebija wygodnego otwieracza. A ten jest wygodny. Odpowiedni profil, wygodny chwyt i dźwignia zapewniane przez korpus scyzoryka, no i to poczucie bycia przedstawicielem cywilizacji technicznej, płynące z eleganckiego stosowania odpowiedniego narzędzia w odpowiedniej sytuacji. Komfort fizyczny i psychiczny, a nawet tego piwa jeszcze się nie zaczęło pić. Druga funkcja, niemal równie często w użyciu, to to samo narzędzie, ale inny jego fragment: większy śrubokręt płaski. Wkręty wymagające takiej końcówki są coraz rzadziej spotykane, przypuszczam, że dwadzieścia – trzydzieści lat temu właśnie ten śrubokręt byłby eksploatowany najbardziej. Ale i tak swoje odpracował, trochę jako mini łom, ale głównie zgodnie z nazwą i przeznaczeniem w obszarze obejmującym meble oraz drobne sprawy budowlane i wykończeniowe. Jego konstrukcja, tak jak opisywanego wcześniej Philipsa, umożliwia zablokowanie pod kątem prostym do korpusu. Opcja ta bardzo się przydała, gdy demontowaliśmy w pracy wyciąg laboratoryjny stojący jakieś 7 cm od ściany. Większość roboty wykonana została sprzętem ze skrzynki narzędziowej, ale bez Explorera do wkrętów w bocznej ściance podejść by się nie dało. Ot, kolejny dzień zbawcy i bohatera.

W konstrukcji zrywacza izolacji zawsze dziwiło mnie, że jego krawędzie nie są ostre. Nie miałem nigdy sposobności użyć go w rzeczywistej potrzebie, ale kiedyś z ciekawości sprawdziłem działanie bez potrzeby. Takie, a nie inne krawędzie potraktowałem jako podpowiedź, żeby najpierw objechać izolację ostrzem wkoło, a potem zahaczyć to miejsce wycięciem zrywacza i ściągać. Zaskoczenia nie było, metoda działała, a ja przez lata pozostawałem w przekonaniu, że wszystko sprawdzone. Złudzenie to rozproszył niedawno Matze, opisując tutaj: http://forum.knives.pl/index.php/topic,171953.msg1870058.html#msg1870058
doświadczenia fachowca w używaniu narzędzia i podając nacinanie jako ostateczność. Zweryfikowałem zatem swój stan wiedzy: jeden ze sposobów sprawdziłem i działa. Ten fachowy nie mam pojęcia, na czym polega, niestety. Drugą funkcją zrywacza izolacji jest zgodnie z opisem producenta wyginanie drutu. Pętelki na spinaczach biurowych dawało się robić, zatem funkcja działa. Proszę nie pytać, po co mi pętelki na spinaczach, wiodła mnie ciekawość eksperymentatora.

Otwieracz do konserw w scyzorykach Victorinox był na forum omawiany wielokrotnie. Dla mnie, jako praworęcznego, jest wygodny i skuteczny. Oczywiście do okrągłych puszek, proste odcinki nie są jego domeną. Zastosowaniem, w którym się sprawdza, a które nie było raczej przewidziane przez konstruktora jest także skuteczne i wygodne odsłanianie zdrapek na kartach kodowych i tym podobnych. Śrubokręta płaskiego na jego czubku używam bardzo rzadko, jakoś nie trafiam na wkręty o tym rozmiarze. Jak już trafiłem to działał. Z ciekawości sprawdziłem informację, że radzi sobie z wkrętami Philipsa, potwierdziła się, ale specjalnie wygodne to nie było. Dla porządku podaję, że tego śrubokręta nie można zablokować w pozycji odchylonej o kąt prosty od rękojeści.

Wzdłuż drugiego grzbietu scyzoryka znajdziemy trzy kolejne narzędzia. Pierwszym jest szydło. O ile rzadko z niego korzystam, to bez niego życie stałoby się cięższe, a czubki kling Explorera mocno dostałyby w kość, o ile w ogóle podołałyby zadaniu. Zadaniem tym było wiercenie dziur, albo przynajmniej punktów wyjścia do ich uzyskania, w różnych materiałach, od skóry poprzez drewno i różne płyty mające drewno wśród przodków do plastiku. Uzyskane dziury były dziurami ważnymi i potrzebnymi. Wspomnę tylko o pasku do spodni, gdy okazało się po kupnie, że jednak w ostatnim czasie sporo schudłem, oraz o kilku przypadkach, gdy wieszając różne rzeczy w domu na działce znacznie szybciej było wgryźć się w drewnianą ścianę szydłem, niż kombinować, gdzie to ja kilka lat temu widziałem ręczną wiertarkę (bo elektryczna została akurat w mieście). Konstrukcja szydła umożliwia szycie skóry, jednak dla mnie pozostaje to możliwością teoretyczną, nigdy nie próbowałem.

Kolejna końcówka robocza to korkociąg. We wstępie pisałem, że przed nabyciem Explorera nie używałem korkociągu nigdy. Po nabyciu sytuacja bardzo się zmieniła, przez kilkanaście lat posiadania użyłem go bowiem zgodnie z przeznaczeniem, jeśli się nie mylę, dwukrotnie. Niestety, nie do wina, lecz do zakorkowanych butelek w laboratorium, które nie chciały ulec perswazji i dać się otworzyć palcami. Niezgodnie z przeznaczeniem, czyli do rozplątywania węzłów, przydawał się częściej i nieraz były to sytuacje krytyczne, bo dotyczące sznurowadeł.

Głównym jego zadaniem było jednak bezpieczne transportowanie śrubokrętu okularowego, dokupionego jako poszerzenie możliwości scyzoryka. Najrzadziej tego śrubokręcika używałem do własnych okularów, chociaż gdy nadeszła godzina próby i wypadło mi z nich szkło, dokonałem naprawy bez kłopotów. To znaczy bez kłopotów innych, niż konieczność manipulowania malutkim śrubokrętem przy malutkiej śrubce bez okularów. Oprócz tego służył do reperowania okularów osób w moim otoczeniu oraz dłubania w drobnej elektronice w rodzaju pilota do samochodu. Najmniej typowym, ale bardzo satysfakcjonującym zastosowaniem była naprawa tego przedmiotu:

Ciekawe, kto rozpozna, co to jest. Do tego przedsięwzięcia śrubokręt wymagał jednak modyfikacji, konkretnie naostrzenia na osełce diamentowej, aby poradzić sobie ze śrubkami już nie okularowymi, a zegarkowymi.

Ostatnie narzędzie z tej strony to hak wielofunkcyjny. Tak wielo, że chyba nie zdarzyło mi się dwa razy użyć go do tej samej czynności. Wyciągałem nim zacięty tłoczek w precyzyjnym, a delikatnym urządzeniu. Otwierałem drzwi, w których ktoś dowcipny inaczej urwał gałkę. Niosłem paczkę ryz papieru do drukarek, spiętą wrzynającym się w palce plastikowym paskiem. Pasek się urwał, nie polecam haka do tego konkretnego ładunku. Klatki ze szczurem nie posiadam. No i oczywiście montowałem za jego pomocą do scyzoryka długopis z okładzin dla wygodniejszego pisania, patent podejrzany na forum.


W okładzinach właśnie znajdują się kolejne narzędzia, standardowo wykałaczka i pęseta. Przy czym wykałaczka na miano wielofunkcyjnej zasługuje zupełnie poważnie. Oprócz bowiem zasadniczego przeznaczenia nadaje się do rzeczy rozmaitych, a najświeższe, które mi się trafiły to włączanie i wyłączanie czołówki z Biedronki, z której wypadł i zgubił się przycisk oraz wkładanie klasycznej polskiej dwubolcowej wtyczki elektrycznej do gniazdka typu angielskiego. Pęsety używam rzadko i mam o niej kiepskie zdanie, jak dla mnie jest zbyt elastyczna i ciężko mi nią coś mocniej chwycić.

Opis wersji podstawowej Explorera na tym się kończy. Istnieje jednak także wersja Deluxe, fabrycznie wyposażona w śrubokręt okularowy oraz długopis i szpilkę w okładzinach. Jest to model, którym posługuję się obecnie, i który towarzyszy tej recenzji na zdjęciach. Kupiłem go uznawszy w pewnym momencie, że ewentualne nadużycie scyzoryka z kuszą może skutkować utratą egzemplarza o wartości nie dość, że sentymentalnej, to w dodatku kolekcjonerskiej. Szpilki nie testowałem intensywnie, jednak daje się nią coś przekłuć bądź przypiąć. Długopisem robię czasem krótkie notatki i nadaje się on do tego w postaci bazowej, do tekstów dłuższych lub wymagających większej staranności warto jednak obsadzić go w czymś, na przykład pod hakiem scyzoryka.

Cóż jeszcze mogę napisać o narzędziu, które towarzyszy mi tyle czasu? Może trochę o tym, jak ten czas na niego wpływa. Okładziny z celidoru oczywiście rysują się i przestają ładnie błyszczeć. Co więcej, okładzina pozostająca w etui od strony paska od spodni dorobiła się wgnieceń przy jego krawędziach. W żaden sposób nie wpływa to na funkcjonalność scyzoryka, a na jego estetyczność bardzo umiarkowanie. Klingi się tępią w miarę używania, jednak ostrzenie przebiega łatwo. Używałem do tego najpierw elementu V w długopisowej ostrzałce Victorinox, a potem Lansky Turnbox, doprowadzenie do ostrości golącej nie sprawia kłopotów.

Wypadałoby jakoś tę recenzję podsumować. Czy uważam Explorera za udany model? Zdecydowanie tak. Czy polecam go szukającym pierwszego lub kolejnego scyzoryka? Tak, bardzo. Czy coś bym w nim zmienił? Może dodał jedną rzecz: od strony korkociągu i haka jedna sprężyna nie jest wykorzystana na narzędzie; jeśli to technicznie możliwe widziałbym tam jakiś dodatek, aby wykorzystanie miejsca dorównało temu ze Spartana czy Rangera. Uzupełnienia wykraczające poza to oznaczałoby dodanie jednej warstwy, czyli zmianę zbyt dużą, Explorer winien pozostać Explorerem.

Komentarze mile widziane  :)

Na szpadach z Albacete jest napisane: "Soy de un dueno", co znaczy "Mam tylko jednego pana".
To są piękne słowa, godne niezawodnej stali

WEKCz Member

"Całe to hobby to jest jakieś oszukaństwo, kupujesz sobie jeden nóż, a potem czytasz posty Maby i musisz kupować kolejne." - Villemo

smv

Bardzo dobry tekst, aż sam nabrałem ochoty na ten scyzoryk. Brak śrubokręta pozwalającego na dostęp do głęboko osadzonych wkrętów, takich jak w zabawkach czy AGD był dla mnie ogromnym minusem w większości scyzoryków. Sprężynkę do nożyczek można dokupić.


matze

Cytat

Ciekawe, kto rozpozna, co to jest.

Ma to cos wspólnego z pomiarem katów? Jakiegos wychylenia (obrócenia) sie czegos tam...?

Pojechaleas jak nic. Fajnie sie czytalo. Mam Rangera - dlugo lezal w szufladzie az do przegladniecia ksiazki, która wspominalem juz w zalinkowanym tutaj temacie. Te niby mikre nozyki maja niesamowity potencjal. Strugac mozesz nimi prawie wszystko (narzedzi jest dosyc - pila, szydlo, skrobak robiacy za mini-dluto, pilnik...) a mala klinga jest nie do zastapienia przy struganiu wglebien, np. jak robimy sobie lyzke terenowa ;) Kilnga ta daje bardzo dobra kontrole nad prowadzeniem noza i w ten sposób mozna tez przylozyc wiecej sily a ostatecznie szybciej strugac.

Czasami lubi zaskoczyc brak blokady, szczególnie jak uzywasz "mordulców" z Coldsteelowym Triadlockiem, jednak niemilych niespodzianek nie bylo - maximum zla to 0,1 s strachu :) Czytalem niedawno stare testy multitooli (Spirit, LM Wave i jakis SOG(fuj!)). Testy byly wyciagniete z Messermagazin'u, czyli jak najbardziej objektywne, fachowe i wiarygodne. Napisali tam m.in. ze pila Victorinoxa pracuje najlepiej i to znowu potwierdzam, bo mam Wave'a i pila Rangera na prawde lepiej gryzie drewno. Tak na marginesie: Kombinerki w toolu Vicka tez okazaly sie najlepsze - jako jedyne podolaly przecieciu zapiecia rowerowego z dosyc grubej stalowej liny.

Korkociag pare razy otworzyl u mnie wino (nie pije raczej) i to wszystko, takich zamontoawnych na stale srubociagów nie lubie - wole cos na bity (Wave!).

Co do zrywacza izolacji - podtrzymuje to co juz pisalem ale jezeli przed zerwaniem izolacje objedziemy klinga to zadanie zdecydowanie sie ulatwi. Nie musi to byc glebokie naciecie - wystarczy taki rowek przymusowego zlamania ;)

Z reszta sie zgadzam, nozyczkami tez cialem wasy, pilnika uzywa okazyjnie zona do paznokci, pilki do metalu jeszcze nie testowalem, hak tylko raz z ciekawosci obciazylem - Vicki daja gwarancje bodajze do 20 kg. Szydlem mozna tez dziurawic puszki po konserwach - zrobilem sobie przy pomocy tego szydla taki piecyk w teren (z dwóch puszek). Do szycia jest raczej za grube (duze dziury) ale zalezy co sie szyje.

Co tu duzo pisac - ten szpej poprostu funkcjonuje i moze nie ma senasu go tyle chwalic co bardziej pokazywac jego mozliwosci ;)

Stal jest stalą i zachowuje się jak stal.

McKern

Dzięki za dobre słowa, nie ukrywam, że przyjemnie się czyta przejawy pozytywnego odbioru :)

Cytat: smv w 12-07-2015, 14:53:51

Sprężynkę do nożyczek można dokupić.

Wiem, ale w tekście chciałem położyć nacisk na to, że jej pęknięcie nie oznacza przerwy w funkcjonalności nożyczek do czasu naprawy.
Cytat: matze w 12-07-2015, 15:23:11

Ma to cos wspólnego z pomiarem katów? Jakiegos wychylenia (obrócenia) sie czegos tam...?

Nie :) Co prawda na tarczy z drugiej strony są pewne wartości związane z kątami, ale jakbym pokazał tamtą zamiast tej to już byłaby złośliwość :)
Cytat: matze w 12-07-2015, 15:23:11

Co tu duzo pisac - ten szpej poprostu funkcjonuje i moze nie ma senasu go tyle chwalic co bardziej pokazywac jego mozliwosci ;)

Starałem się pisać i o możliwościach i o ograniczeniach, pochwała wyszła jakoś tak przy okazji ;)
Na szpadach z Albacete jest napisane: "Soy de un dueno", co znaczy "Mam tylko jednego pana".
To są piękne słowa, godne niezawodnej stali

WEKCz Member

"Całe to hobby to jest jakieś oszukaństwo, kupujesz sobie jeden nóż, a potem czytasz posty Maby i musisz kupować kolejne." - Villemo

nieustraszony

Opis długi, za długi ale podoba mi się to że opisałeś mojego ulubionego victorinoxa 91 gratki :-)


McKern

#5
Cytat: nieustraszony w 12-07-2015, 15:41:18

Opis długi, za długi ale podoba mi się to że opisałeś mojego ulubionego victorinoxa 91 gratki :-)

Im więcej narzędzi tym dłuższy opis, logiczne, prawda? Ciesz się, że nie pisałem o SwissChampie :D

Edycja: a poza tym tytuł zobowiązuje. Nie ma półśrodków, recka ma być dogłębna :)

Na szpadach z Albacete jest napisane: "Soy de un dueno", co znaczy "Mam tylko jednego pana".
To są piękne słowa, godne niezawodnej stali

WEKCz Member

"Całe to hobby to jest jakieś oszukaństwo, kupujesz sobie jeden nóż, a potem czytasz posty Maby i musisz kupować kolejne." - Villemo

matze

Cytat: McKern w 12-07-2015, 15:35:02

(...)
Starałem się pisać i o możliwościach i o ograniczeniach, pochwała wyszła jakoś tak przy okazji ;)

To nie krytyka tylko odezwa do wszystkich posiadaczy i uzywaczy Vicków ;) O jakosci zacznijmy moze pisac jak sie owa wyraznie popsuje bo Switzerlandery wpadna na pomysl przeniesienia produkcji do krainy malych mrówczych raczek ;P Natomiast mozliwosci uzytkowe warto katalogowac, bo nie od razu daje sie rozpoznac caly zasób dzialan takiego nozyka. Wiadomo, ze do czego sa poszczególne narzedzia ale co mozna jeszcze nimi robic? Dla mnie okazalo sie np. rozwiazywanie suplów korkociagiem pewnego rodzaju nowoscia, choc po przeczytaniu takiej wiadomosci klepiesz sie w czólko i wykrzykujesz "no, jasne!"

Rozwiaz moze przy okazji zagadke tego "zegara". Widzialem kiedys cos podobnego i sluzylo to sprawdzania stanu lin systemów sterujacych w samolotach ale to byla inna era.

Stal jest stalą i zachowuje się jak stal.

McKern

#7
Cytat: matze w 12-07-2015, 16:25:52

Rozwiaz moze przy okazji zagadke tego "zegara". Widzialem kiedys cos podobnego i sluzylo to sprawdzania stanu lin systemów sterujacych w samolotach ale to byla inna era.

To jest relikt innej ery :) A konkretnie круговая логарифмическая линейка КЛ-1, przyrząd dziś już praktycznie wyłącznie kolekcjonerski, chociaż czasem jeszcze osobiście używam jego bądź któregoś z jego kuzynów. Suwak logarytmiczny w troszkę nietypowym wydaniu, z tyłu ma tablice sinusa i tangensa :) Kupiłem egzemplarz z przesuniętymi zębatkami mechanizmu i musiałem rozkręcić, żeby naprawić.
Na szpadach z Albacete jest napisane: "Soy de un dueno", co znaczy "Mam tylko jednego pana".
To są piękne słowa, godne niezawodnej stali

WEKCz Member

"Całe to hobby to jest jakieś oszukaństwo, kupujesz sobie jeden nóż, a potem czytasz posty Maby i musisz kupować kolejne." - Villemo

Klasyk

Cytat: matze w 12-07-2015, 16:25:52

O jakosci zacznijmy moze pisac jak sie owa wyraznie popsuje bo Switzerlandery wpadna na pomysl przeniesienia produkcji do krainy malych mrówczych raczek ;P

To już się stało. Niektóre części do Vicków produkowane są poza Szwajcarią. Na pewno w Chinach, niewykluczone, że gdzieś jeszcze. Była taka informacja na forum, ale nie mogę odszukać.

u99

Cytat: Klasyk w 12-07-2015, 16:55:36

To już się stało. Niektóre części do Vicków produkowane są poza Szwajcarią. Na pewno w Chinach, niewykluczone, że gdzieś jeszcze. Była taka informacja na forum, ale nie mogę odszukać.

To dot. plasticzanych części AutoToola. Swego czasu na śp. SOSAKu było info, że korkociągi pochodzą z Francji. Reszta ze Szwajcarii.

*********************************************

Klasyk

Cytat: u99 w 12-07-2015, 17:49:17

To dot. plasticzanych części AutoToola. Swego czasu na śp. SOSAKu było info, że korkociągi pochodzą z Francji. Reszta ze Szwajcarii.

Nie miałem na myśli części do AutoToola, chodziło mi o części do scyzoryków. Czytałem o tym na forum. To info potwierdzono mi również w sklepie firmowym na Ptasiej. Korkociągi faktycznie od lat produkowane są we Francji.

u99

#11
Cytat: Klasyk w 12-07-2015, 18:08:34

Nie miałem na myśli części do AutoToola, chodziło mi o części do scyzoryków. Czytałem o tym na forum. To info potwierdzono mi również w sklepie firmowym.

A konkretnie które, bo generalnie we wszystkich publikacjach dot. Vicków podaje się, że chińszczyzny tam nie ma ?

edzia:
Sprawdziłem przed chwilą w monografiach M. Younga i D. Jacksona. Podają, że stal Vicek kupuje w RFN, Francji i Hiszpanii. Aluminium pochodzi z Francji, Szwajcarii i Niemiec. Cellidor z Niemiec a Grilon ze Szwajcarii.Z kolei polipropylen z Niemiec i Szwjcarii. Z wyjątkiem wcześniejszych zastrzeżeń elementy scyzorów robione są na miejscu.

*********************************************

Klasyk

Cytat: u99 w 12-07-2015, 19:16:16

A konkretnie które, bo generalnie we wszystkich publikacjach dot. Vicków podaje się, że chińszczyzny tam nie ma ?

Nie mam pojęcia. Obsługa sklepu potwierdziła, ale najwyraźniej nie miała ochoty na rozwijanie tematu. Dałem więc spokój.

u99

Cytat: Klasyk w 12-07-2015, 19:43:19

Nie mam pojęcia. Obsługa sklepu potwierdziła, ale najwyraźniej nie miała ochoty na rozwijanie tematu. Dałem więc spokój.

Vicek jest bardzo tajemniczy jeżeli chodzi o detale np. skład czy hartowanie, jakoś się tym specialnie nie chwalą. Pewności na 100 % nie ma ale obawiam się, że te Chiny to tylko legenda. Jak kiedyś się to potwierdzi to skończą jak Wenger, z tym że ich przejmie nie jakiś miejscowy konkurent tylko Sanremu lub inny żółtek  ;>

*********************************************

smm

Fajnie opisałeś, chciałem go kupić i to jest właśnie problem z Victorinoxami, na jednym nigdy się nie kończy. Wprawdzie wolałbym w explorerze zamiast philipsa i lupy bity i śrubokręt z cybertoola, bo te kombinerki w cybertoolu 34 sprawiają że jest zbyt gruby a do 29 przydałyby się nożyczki.


matze

#15

Smutnawe troche to schinolenie sie Szwajcarii  ale ja mialem glównie na mysli jakosc. Mamy w domu pare rzeczy z USA ale made in China: srajfon, srajbuk (tfu, mekbuk pro retina ujwieco) i latarke Fenix TK-41. Nie ma na co narzekac, poprostu nie ma. Takze jeszcze raz: o jakosci, spasowaniu itd. jak beda powody do marudzenia a mozliwosciach zastosowania smialo wiecej. Moze mejla do Mek Gajwera wyslac? BTW czytalem cos o swisstoolach i widzialem nawet foto: w zamknietym toolu konce "raczek" byly przesuniete wzgledem siebie dobre 2-3mm. Bylo widac jak nic. Tool byl nowy, mial byc prezentem na gwiazdke. Vicki odpisaly, ze wszystko znajduje sie w ramach tolerancji produkcyjnych.

@McKern pisze o juz starszawym nozu, mój Ranger tez ma juz blisko 20 lat i widac, ze to szwajcarska precyzja ale moze dzis jest jednak inaczej? Nie wiem...

Cytat: McKern w 12-07-2015, 16:43:37

To jest relikt innej ery :) A konkretnie круговая логарифмическая линейка КЛ-1, przyrząd dziś już praktycznie wyłącznie kolekcjonerski, chociaż czasem jeszcze osobiście używam jego bądź któregoś z jego kuzynów. Suwak logarytmiczny w troszkę nietypowym wydaniu, z tyłu ma tablice sinusa i tangensa :) Kupiłem egzemplarz z przesuniętymi zębatkami mechanizmu i musiałem rozkręcić, żeby naprawić.

DOBRE!!!!!
Stal jest stalą i zachowuje się jak stal.

RNL

A ta cebula to suwak logarytmiczny, prawda?

Tez uważam Explorera za najbardziej udany model.
,,Good luck, Mr. Gorsky"

Pozdrawiam wszystkich frustratów z pieczątką :*

junasz

No to też explorer... ale lekko poprawiony...  ;)

Tępi ludzie są jak tępe noże. Specjalnej krzywdy nie zrobią, ale jak wqrwiają...

KONKURSY !!!

Pitt35

Fajna recka. Też używam Explorera i uważam, że to najlepszy scyzoryk dla mnie do miasta i codziennego użytku.
W góry i teren  zabieram jednak Rangera. Co do Philipsa do faktycznie  był to jeden z ważniejszych plusów wyboru tego modelu do
noszenia na co dzień.


tap

Cytat: junasz w 12-07-2015, 20:09:17

No to też explorer... ale lekko poprawiony...  ;)

Chyba raczej woodsman...


SMF spam blocked by CleanTalk